środa, 1 grudnia 2010

Serce miasta...

Dziś napisze o tym co w mieście najistotniejsze. O miejscu które jest jednym z wyznaczników miejskości. Przestrzeni, bez której oczywiście miasto może istnieć, ale to tak jakby czegoś w nim brakowało. Tego klimatu, który daje właśnie przestrzeń otwarta na i dla mieszkańców skupiająca artystów ale i amatorów, którzy chcą wyjść do ludzi ze swoją twórczością, miejsca gdzie można się spotkać, coś smacznego zjeść i dobrze się bawić. Mowa oczywiście o rynku, placu w centrum.


Już w czasach starożytnych plac/rynek pełnił istotną funkcję w życiu społecznym. Grecka agora, była miejscem spotkań obywateli. Dokoła niej usytuowane były najważniejsze obiekty kultu religijnego i obiekty administracji. Rzymskie forum pełniło podobną rolę jednak często było też ośrodkiem handlu, dlatego też aby te funkcje rozgraniczyć w większych miastach powstawały oddzielne fora handlowe (forum venalia). U góry budynków znajdowały się galerie z których można było obserwować widowiska, które też odbywały się na forum. 



Ale dość już historii chciałam tylko zasygnalizować, że to właśnie na placach kwitnie miejskie życie i to już od czasów starożytnych. W Białymstoku niestety różnie z tym bywało. Podczas II Wojny Światowej centrum miasta zostało doszczętnie zniszczone. Odbudowa była zaś dość chaotyczna i nieprzemyślana, mimo że pozostała w liniach zabudowy zbliżonych do przedwojennych. Wracając do czasów bliższych, pewnie jeszcze pamiętacie jak Lipowa i Rynek Kościuszki stanowiły główne węzły komunikacyjne. Duży przystanek przy ratuszu i ciągły ruch samochodów, hałas. Dla osób, które mieszkają w Białymstoku od niedawna na pewno jest to nie do pomyślenia, są przyzwyczajone, ze centrum to właśnie wielki plac i zero samochodów. 



A jednak.... jeszcze 5 lat temu plac znajdujący się między ulicą Suraską a Rynkiem Kościuszki był skwerem nieuporządkowanym, porośniętym niewysokimi drzewami, przez który przebiegało kilka alejek. Miejsce to stanowiło ulubioną kryjówkę amatorów tanich alkoholi (i bynajmniej nie myślę o studentach;)) czasem tez staruszkowie z sąsiednich kamienic wychodzili tam posiedzieć. Jednym słowem mało kto z tego terenu korzystał. Bo nawet skrócić sobie drogę na przystanek tamtędy też było trochę niebezpiecznie. Tak czy owak w końcu po licznych konsultacjach społecznych i konkursie projektów na to jak plac wyglądać powinien przystąpiono do prac (nawet zrymowałam heh;P).  

widok skweru już po ścięciu mniejszych drzewek i chaszczy oraz placu po przekształceniu 
Wstyd mi się przyznać ale nie znałam wtedy koncepcji tych działań i kiedy zobaczyłam jak karczują te drzewka to chciałam nawet protestować, bo przecież niszczą tyle zieleni (mniejsza o to że i tak była tam niepotrzebna). Później zmieniono organizację ruchu i zamknięto część ulicy Lipowej (bo podobno centrum odżyje jak się tam uspokoi i będzie deptak z prawdziwego zdarzenia). Dzięki temu odżyła ulica Malmeda, która była trochę na uboczu. A co z placem? A plac jaki jest każdy widzi, miasto jest miastem, latem można tam wyjść na liczne imprezy, zimą pojeździć na łyżwach. Miasto jest otwarte na współprace z ludźmi, którzy chcą coś tam robić. Z racji tego, że mamy do czynienia trochę jakby z kilkoma placami, które w zależności od okoliczności można ze sobą łączyć podczas większych imprez (co jest moim zdaniem dobrym i ciekawym rozwiązaniem) to doszło do tego ze jak kiedyś mieliśmy w centrum ulice a nie było placu, tak teraz sytuacja się odwróciła mamy place ulic (prawie) brak;). 


Ciekawa jestem jak Wy reagowaliście na zmiany na Rynku Kościuszki? Czy od razu wiedzieliście co się dzieję? Byliście za, czy przeciw? I najważniejsze jak Wam się podoba stan obecny? Czy ten plac dobrze spełnia swoją funkcję, a może warto tam coś zmienić? Czy to "serce" Waszym zdaniem bije i tętni życiem? Czekam na opinie:)

4 komentarze:

  1. Osobiście nie wiem jak wyglądało to miejsce przed zmianami. Dlatego wypowiem się o stanie obecnym

    Osobiście bardzo mi się podoba. Przyjemnie tam się spaceruje i mimo, że może nie zawsze jest to miejsce 'tętniące życiem' to takie chwile spokoju, każdemu miejscu się przydają.
    Jestem nawet skłonna odważnie stwierdzić że inne miasta mogą brać przykład z naszego Białegostoku ;).

    P.S. Bardzo fachowo piszesz. Bardzo mi się to podoba :D

    Pozdrawiam,
    Zebra

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również nie mieszkałam jeszcze w Białymstoku, gdy plac ten, przed dokonanymi zmianami porastała roślinność. Muszę przyznać, że po przeczytaniu Twojego posta, doszłam do wniosku, że zagospodarowanie tej przestrzeni wyszło jak najbardziej na lepsze dla tego miejsca. Sama bardzo lubię obecny wygląd Rynku Kościuszki. Miło jest tam posiedzieć i odpocząć. Dodaje on także estetyki miastu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się Twój sposób pisania,tekst wciąga,chce się czytać.

    Co do rynku, Białystok to nie Florencja ale w ciągu kilku ostaniach lat ktoś w końcu zaczął zmieniać ponura dziurę gdzie zawracają wrony, w miasto.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja z kolei pamiętam, jak się to nasze centrum zmieniało... Najpierw pierwszy pomysł, by stworzyć deptak, zrealizowany, a później usunięty - pamiętam, że byłam bardzo rozczarowana z tego powodu, bo miałam już nadzieję, że Rynek stanie się wreszcie Rynkiem, zamiast ograniczać się do fontanny przed ratuszem. Aż wreszcie miasto się ruszyło i po długim oczekiwaniu mamy ładny, estetyczny plac, po którym można swobodnie chodzić bez obawy, że pomiędzy fontanną a empikiem coś cię przejedzie ;P

    OdpowiedzUsuń